środa, 17 sierpnia 2011

Rozdział 2

Do domu wróciłam około dziesiątej, Emil odprowadził mnie oczywiście pod same drzwi, żegnaliśmy się długo i namiętnie.Gdy skończyliśmy powiedziałam jeszcze:
-Do jutra słońce.-I weszłam do domu. Gdzie czekała już na mnie matka, oczywiście od kąt tylko weszłam coś jej nie pasowało.
-Gdzie byłaś?!-Darła się.
-Tak mamo, mi też miło cię widzieć.-Odpowiedziałam spokojnie.
-Nie pyskuj!Dlaczego nie wyniosłaś śmieci?
-Mamo a dlaczego ty nie zrobiłaś zakupów?Nie zapłaciłaś za prąd i wodę? Nie wróciłaś wieczorem do  domu? Powtarzam ci po raz setny, jestem twoją córką a nie niewolnicą więc przestań mnie tak traktować!
-Pewnie znów miziałaś się z tym swoim Emilkiem, ty mu się za bardzo dajesz. -Kontynuowała jakbym nic nie mówiła.Teraz już nie wytrzymałam.
-Ja się daje Emilowi? A ty z iloma facetami dymała się w tym tygodniu?!Mam dosyć! Rozumniesz?!Wyprowadzam się, i nie waż się mi zakazywać!-Wykrzyczałam i poszłam na górę do swojego pokoju.Wyciągnęłam z pod łóżka dużą walizkę i po prostu  wrzuciłam do niej wszystkie ciuchy jakie miałam, zresztą wszystko co miałam  kupił  mi tata przed jego służbowym wyjazdem z Polski do Iraku, dorzuciłam jeszcze laptopa, kosmetyki i mojego ulubionego miśka od Emila. Zniosłam walizkę na dół, ubrałam się, wzięłam torbę, klucze i wyszłam trzaskając drzwiami. Matka jakoś się tym nie przejęła, gadała przez telefon z jednym z tych swoich frajerów którzy za sex zrobią dla niej wszystko.No ale to jej życie i nic mi do tego.Wyciągnęłam z torby komórkę i zadzwoniłam do Emila, opowiedziałam mu wszystko co i jak powiedział tylko: "Czekaj". Nie miałam najmniejszej ochoty zrealizować jego polecenia, doskonale wiedziałam gdzie chcę się teraz znaleźć, tyle ze nie doszłabym tam o własnych nogach potrzebny był mi samochód.Chciałam jechać do miejscowości położonej pięćdziesiąt kilometrów od Ostrołęki- mojego rodzinnego miasta.Szłam ciągnąc za sobą walizkę . Po chwili z piskiem opon zatrzymał się obok mnie sportowy samochód, wiedziałam że to Emil przyjechał po mnie autem ojca, gdyby nie wiedział że mam ze sobą walizkę pewnie przyjechałby motorem, chociaż ja nie lubiłam jak jezdził   nim zimą, za bardzo się o niego bałam.Obeszłam auto po drodze wkładając walizkę do bagażnika.
-Hej gwiazdko.-Usłyszałam gdy wsiadałam do samochodu.
-Hej słońce-Powiedziałam i pocałowałam Emila w policzek.
-To gdzie jedziemy?-Zapytał, chociaż po tonie jego głosu i wyrazie twarzy było widać że wie gdzie chce jechać.
-Zawieziesz mnie tam?-Zapytałam słodkim głosem.
-Jasne mała.-Powiedział szeroko się uśmiechając.
-Dziękuje-Powiedziałam po czym włączyłam radio, leciała piosenka Avril Lavigne-When you-re gone. Uwielbiałam tę piosenkę. Osunęłam się  się w fotelu i zaczęłam myśleć o  tym jak było pięknie przed rozwodem rodziców, wyjazdem taty, zeszmaceniem się mamy.Wyjęłam z torby mój kalendarzyk i zaczęłam liczyć dni, jeszcze tylko trzydzieści dwa dni i przeprowadzę się do taty i znów będzie tak jak dawniej, no oprócz tego ze nie będzie z  nami mamy.Schowałam kalendarz do torby i wyjęłam telefon, wybrałam numer do Edyty i wcisnęłam zieloną słuchawkę.Po kilku sygnałach usłyszałam:
-Hej Zuza dawno nie dzwoniłaś, co tam u ciebie?
-Cześć, bo widzisz jakby wyprowadziłam się z domu, mogłabym u ciebie zanocować przynajmniej dopóki nie wymyślę co dalej.
-Jasne masz jak tu przyjechać?
-Tak mój chłopak właśnie mnie wiezie.
-Aha. Masz może ochotę na kawę?  Wstawię wodę.
-Jasne dla mnie kawa to o każdej porze.
- A twój chłopak się napije?
-Emil napijesz się kawy?-Tylko skiną głową.
-Emil chętnie zostanie.
-Dobra czekam na was.
-No do zobaczenia.
-Jesteś zmuszony zostać trochę dłużej.-Powiedziałam po skończonej rozmowie.
-Jasne chętnie, tylko zadzwoń do mojego ojca żeby się nie martwił.-Powiedział podając mi telefon.Znalałam właściwy numer, i przedstawiłam sytuację, tata Emila oczywiście się zgodził.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rozdział 1

"Zuza czekam w parku:*" to była treść SMS-a od Emila. Spojrzałam na zegarek, dochodziła siódma,czego on ode mnie chce o te porze? No nic, zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki wciąć prysznic i wykonać resztę porannych czynności. Wróciłam  do pokoju i założyłam grube jeansy -rurki oczywiście innych nie noszę, t-shirt i gruby sweter w końcu mamy ferie i minus dwadzieścia stopni.Gdy wychodziłam z pokoju wzięłam telefon, portfel ,słuchawki przekraczając próg spojrzałam na plakat Justina i  mimowolnie się uśmiechnęłam. Zeszłam na dół,  matki już nie było, oczywiście w lodówce nie było nic do żarcia, czyli muszę zrobić zakupy.Założyłam kurtkę, czapkę szali i rękawiczki, po czym wciągnęłam kozaki.Zamknęłam dom i wyszłam. Do parku miałam dosłowni rzut beretem. Więc po pięciu minutach byłam na miejscu.Emila widziałam z daleka siedział na "naszej ławce" i uśmiechał się do mnie. Podeszłam do niego z uśmiechem. gdy byłam już blisko wstał i mnie namiętnie pocałował.
-Hej mała tęskniłem.-wyszeptał mi do ucha gdy rzuciłam mu się na szyje.
-Słońce nie widzieliśmy się tylko przez jeden dzień.
-Wiem ale to i tak długo.Mam coś dla ciebie.Zamknij oczy.-Zrobiłam jak kazał, poczułam że łapie mnie za nadgarstek i kładzie mi na dłoni jakiś karton.-No możesz otworzyć.
Zrobiłam jak kazał i na ręku zobaczyłam dwa bilety.
-Co to jest?-zapytałam nieco zszokowana.
-Bilety na koncert Biebera.
-CO! To dla mnie! Ale gdzie? Kiedy?Jak?
-W Londynie, tak dla ciebie, za tydzień, mój ojciec jedzie tam w niedziele, pomyślałem że się ucieszysz.
-Ucieszysz to za mało powiedziane! Dziękuje jesteś najlepszy.-Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
-Nie przesadzaj-Powiedział i pocałował mnie w usta.-Jest jeszcze kwestia tego czy twoja mama się zgodzi.
-Dla niej to będzie tylko radość, brak mnie przez cały tydzień? Jestem ciekawa ile facetów przewali się przez nasz dom w trakcie mojej nieobecności.
-Oj mała, jak chcesz to przeprowadź się do mnie.
-Wiesz że to kusząca propozycja ale jak bym się do ciebie przeprowadziła to ona by tam zginęła.
-W sumie racja.Idziemy na pizze?
-Jasne bardzo chętnie.Jak namówiłeś ojca żeby wziął nas ze sobą?
-Nie było trudno, i tak miałem jechać z nim a ty będziesz moją osobą towarzyszącą.
-A z kąt wziąłeś kasę na bilety?
-Dziś twoje urodziny. To mój prezent.
-No racja dziś moje urodziny. Zapomniałam to pewnie przez te wybryki matki, czasem zachowuje się jak dziecko, które muszę niańczyć.
-Oj kochanie, tak mi cię żal. A może ja przeprowadzę się do ciebie?
-Wiesz że nawet ostatnio sama o tym myślałam? Ale nie zgodzili by się.Twoi rodzice są zbyt odpowiedzialni żeby pozwolić ci mieszkać z moją matką pd jednym dachem jeszcze by cię zgwałciła i tyle-powiedziałam śmiejąc się
-Zabawne. No w sumie masz racje za chiny nie pozwolą mi się przeprowadzić.-Właśnie dochodziliśmy do pizzerii. Weszliśmy do środka ,zajęliśmy stolik i zamówiliśmy.
___________________________________________________
To tyle jest pierwszy rozdział nowego bloga. Mam nadzieję ze wam się spodoba i czekam na  komentarze.