poniedziałek, 31 października 2011

Rozdział 8

Co noc wspomnienia uderzały ze zdwojoną siłą, ta sama bezradność. Zawsze zaczynało się tak samo niewinnie. Byłam na wakacjach u u mojej dalekiej rodziny. Cioci mojego taty bodajże w Czechach. Mimo tego ze z ciocią Jagodą nie widywałam się za często to miałyśmy bardzo dobry kontakt. Mieszkali w niewielkiej wsi koło Pragi. Mieli dwoje dzieci, pięcioletnią Józie i trzymiesięcznego Jasia. Pewnego dnia po obiedzie Jagoda zaproponowała żebym wzięła maluchy na spacer. Zgodziłam się oczywiście. Nie szłam z nimi daleko. Kawałek od domu Jaś zaczął marudzić więc zjechałam wózkiem na bok i wyciągnęłam malucha. Józia grzecznie trzymała się wózka. W pewnym momencie zobaczyła motylka i pobiegła za nim w pole.Krzyknęłam tylko żeby nie odbiegała daleko. Stałam z  Jasiem na rekach tyłem do drogi spoglądając na Józię. Nagle usłyszałam głośny pisk opon, prosto na nas jechał samochód. Widząc go szybko odskoczyłam na bok. Potknęłam się i upadłam na plecy uderzając głową się w głowę. Jednak nie myślałam wtedy o sobie. Samochód  na szczęście zatrzymał się w rowie i nie wyjechał na pole na którym była Józia. Mała szybko przybiegła do mnie i zaczęła krzyczeć czy wszystko dobrze. Wstałam dość niezgrabnie z Jasiem an rękach. Mały bardzo płakał. Starałam się go  uspokoić jednak bezskutecznie. Wyciągnęłam telefon i zadzwoniłam po Jagodę , następnie po karetkę i policję.   zawołałam do siebie Józię i sprawdziłam czy nic jej nie jest, zapewniała mnie ze nie. Jednak Jasio nadal bardzo płakał. Chwilę po moim telefonie  na miejscu zjawiła się Jagoda. Dałam jej Jasia a sama wzięłam Józię an ręce. Po jej zakurzonej twarzyczce spływały łzy pozostawiając po sobie długie smugi.
-Nie płacz, przecież nic się nie stało.-Pocieszałam ją.
-Tak nam się wydaje.-Powiedziała.. To dziecko zawsze mnie zadziwiało. Była bardzo dojrzała jak na swój wiek, wręcz za bardzo. Zastanawiałam się jaka będzie jak dorośnie. Moje przemyślenia przerwał przeciągły dźwięk syreny karetki. Szybko wysiedli z niej sanitariusze i zaczęli dopytywać co się stało.A oni wzięli Jasia i Jagodę do karetki. W tym momencie pojawiła się policja. Spisali numery rejestracyjne auta, wylegitymowawszy mężczyznę i spisali moje zeznania. Karetka razem z Jasiem i ciocią pojechała do szpitala. Policja zabrała mężczyznę, a ja z Józią udałyśmy się do domu. Siedziałyśmy przytulone do siebie i na zmianę płakałyśmy. 
-Pomódlmy się.-Powiedziała mała.
-Dobrze.-Z zapłakanymi oczami i chlipiąc od czasu do czasu modliłyśmy się. W końcu usłyszałyśmy dźwięk wjeżdżającego na podwórko auta. Ruszyłyśmy z Józią w stronę drzwi. Jagoda właśnie wchodziła zapłakana do domu. Była sama, domyślałam się najgorszego. Posłałam jej znaczące spojrzenie.
-Zmarł na skutek mocnego urazu czaszki.-Powiedziała i zaniosła się płaczem.Mała podeszła do niej i przytuliła jej nogę. Wiedziała co się stało, ona wcześniej to przeczuwała..Powoli osunęłam się na podłogę. Schowałam twarz w dłoniach i zaczęłam płakać.
Ten sen zawsze wyglądał bardzo realistycznie. Co noc odczuwałam ten sam ból i te same emocje.W  Czechach nie byłam od trzech lat. Obudziłam się zapłakana. Sięgnęłam po butelkę coca-coli którą miałam przy łóżku . To było moje lekarstwo na en koszmar. Wypiłam spory łyk i przytuliłam się do Emila. Zasnęłam, zawsze zasypiałam.
Rano obudziłam się około dziesiątej. Rozejrzałam się po pokoju, byłam sama.Przez okno wlewały się odbijanie od śniegu promyki słońca. Jeszcze na chwilę przytuliłam się do poduchy .Po chwili  jednak na schodach rozległy się kroki.Podniosłam się , to Emil ze śniadaniem na tacy.
-Dzień dobry.-Powiedział odstawiając mój posiłek na stolik.Położył się obok mnie i namiętnie pocałował.
-Cześć słoneczko.-Powiedziałam Uśmiechnięta. Nocne koszmary poszły w zapomnienie. Przytuliłam się do mojego skarba.
-Niedługo muszę jechać.
-Wiem .-Powiedziałam smutna.
-Nie smuć się niedługo di ciebie przyjadę.-Powiedział i pocałował mnie w czoło.
-Wiem.-Rzekłam śmiejąc się.
-Kochanie jedź ze mną.-
 -Wiesz że nie mogę.

środa, 26 października 2011

Rozdział 7

ten dzień miną mi strasznie szybko. Właśnie leżymy z Emilem w łóżku, obejmuje mnie ramieniem a jak mam ręce na jego torsie. Jednak myślami jestem w ogóle gdzie indziej. Rozmyślam o tym dniu w którym poznałam Emila.
-Pamiętasz jak się poznaliśmy?-Szepnęłam.
-Tak i nigdy nie zapomnę.- Automatycznie przed oczami staną mi ten obraz: zatłoczona dyskoteka,światła, dym, muzyka. Jak zawsze gdy tańczyłam dawałam z siebie wszystko, w pewnym momencie koleżanka zaciągnęła mnie o baru, nie chciałam nic do picia. Gdy ona czekała na drinka na końcu lady zobaczyłam postać. Siedział sam przechylając kieliszek. Ponieważ z powodu nadmiaru wrażeń mój mózg nie funkcjonował prawidłowo podeszłam do nieznajomego.
-Hej Zuza jestem a ty?
-Emil.
-Co tak sam tak sam siedzisz?

-Czekam aż jakaś ładna dziewczyna mnie poderwie.
-Usatysfakcjonowany?
-Tak. Chodź na parkiet.
Tańczył wspaniale.Po dyskotece razem z moją kumpelą Pati odwiozłyśmy go do domu. Na sam koniec pocałowałam go w policzek i dałam swój numer telefonu. Następnego dnia dostałam SMS-a "Dzięki za transport." Tak to się zaczęło.
-Kocham cię księrzniczko.-Szepną mi we włosy wyrywając mnie z zadumy.
-ja ciebie bardziej.-Powiedziałam i namiętnie pocałowałam go w usta.Znów odpłynęłam, przypomniał mi się nasz pierwszy pocałunek.Czerwic, gorący wietrzyk, park nad jeziorem. Szliśmy rozmawiając i śmiejąc się. W pewnym momencie spojrzałam na tafle wody, pamiętam ze, zaniemówiłam. W jeziorze pięknie odbijały się Księżyc i gwiazdy. Stałam zakochana w tym widoku. Nagle poczułam ciepłe ręce na policzkach, spojżałam w górę i natrafiłam na na oczy Emila. Patrzył na mnie z roztkliwieniem. Zbliżyłam swoje wargi do jego ust i wybuchną ogień.
-O czym tak myślisz?-Zapytał ponownie wyrywając mnie z zamyślenia.
-O nas. Dokładniej o  początkach.-Powiedziałam uśmiechając się. Odwzajemnił uśmiech.
- Wiesz że jutro muszę wracać do Olsztyna?-Powiedział pochmurniejąc.
-Nic nie musisz, zostań.-Powiedziałam z nadzieją.
-Jak ty to sobie wyobrażasz?-Miał rację nie  potrafiłam sobie tego wyobrazić.
-W sumie masz rację.-Przypomniało mi się nasze pierwsze rozstanie. Jechał wtedy z ojcem do Niemiec. Znaliśmy się wtedy od dwóch miesięcy. Pamiętam jaki żal panował w moim sercu. Teraz na samą myśl o rozłące łza zakręciła mi się w oku i spłynęła po policzku. Emil starł ja szybko i pocałował w czoło.
-Będę do ciebie przyjeżdżał.
-Obiecujesz?-Byłam bliska płaczu.
Tak księżniczko.jesteś dla mnie najważniejszą kobietą na świecie.Tylko jedna kobietę kochał tak bardzo jak ciebie.
-Kogo?
-Naszą córeczkę.W przyszłości.Śpij już kochanie, ale przed snem mnie pocałuj.
Podniosłam się i namiętnie pocałowałam go w usta czułam ogień w każdej komórce mojego ciała osobno.Nie wiedziałam nawet w którym momencie a leżałam już na nim.
-Nie teraz.-Szepnęłam.
-Dobrze.Śpij.Powiedział całując mnie w czoło i bardzo delikatnie przywrócił mnie do poprzedniej pozycji.Bardzo szybko zasnęłam, to wszystko co zdarzyło się na przełomie ostatnich dwóch dni strasznie mnie wyczerpało. Jednak nie mogłam się wyspać. Znów męczył mnie ten sam sen co od trzech lat.Zawsze był taki sam, tak samo przerażający. Za każdym razem  wywoływał większe wyrzuty sumienia.
______________________________________________-
No to tyle na dziś. Przepraszam ze tak długo nie pisałam. Rozdział byłby w poniedziałek gdyby nie mój kochany laptop. Wyszedł trochę retrospekcyjny ale takie też muszą być. Strasznie krudki ale to był idealny moment żeby skończyć. Następny w sobotę lub niedzielę. Całuję:*

wtorek, 18 października 2011

Rozdział 6

Mimo wiru pakowania w podświadomości wciąż czaiło się pytanie: "Gdzie Edyta?". Nagle jakby odpowiedź, na dole rozległ się dźwięk tłuczonego szkła.Rzuciłam ostatnią bluzkę jaka została do spakowania i pobiegłam na dół.W korytarzu stała moja matka z pozostałościami po wazonie w ręku, na podłodze leżał nieprzytomny mężczyzna.
-Gdzie Edyta?-Rzuciłam. Miałam gdzieś tego gościa. Mógł nie spać z moją matką.
-Na dworze.-Odparła obojętnie i poszła do kuchni. Pobiegłam na górę.Wzięłam  tyle ile tylko dałam radę i poszłam do auta. Miałam trzy torby podróżne, walizkę i torbę Mariusza.Gdy zniosłam ostatnią turę do auta przypomniałam sobie o gościu na podłodze.Wbiegłam do do domu tylko on tam ie leżał, znów miział się z moją matką. To było mega dziwne, ale machnęłam ręką i pobiegłam do pokoju.Ostatni raz rzuciłam okiem na pomieszczenie z którego praktycznie nie wychodziłam przez ostatni rok.Jedyne za czym będę tęsknić najbardziej to ten pokój. Jak tata wróci to przewiezie meble. Teraz jednak nie mogłam pozwolić by matka się tu zadomowiła. Wyszłam i przekręciłam klucz w drzwiach. Jednak nie schowałam go za obrazek, jak nie będzie mnie miesiąc to matka go w końcu znajdzie.Założyłam go sobie na łańcuszek. Miałam na nim teraz cztery rzeczy: diamentowe serduszko od taty, medalik który dostałam na komunie, kostkę do gitary Emila i klucz do pokoju. Zbiegłam po schodach i wyszłam nawet nie patrząc na matkę. Trzasnęłam drzwiami i ruszyłam w stronę auta. Wsiadłam i Edyta ruszyła.
-Jak się czujesz?-Spytała z  troską.
-Dobrze mam pomysł jedzmy  na kawę a potem na te zakupy.
-Dobra, w sumie zjadłabym coś, co powiesz na obiad?
-Spoko, znam fajną restaurację niedaleko, byłam tam z Emilem na pierwszej randce.
-Jak tam dojechać?-Wyjaśniłam co i jak, i po pięciu minutach byłyśmy na miejscu.
***
Zakupy poszły świetnie. Muszę przyznać że poprawiły mi humor.W drodze powrotnej do Raszonga byłam szczęśliwa, ponieważ zakończyłam ten najgorszy okres. Byłam teraz pełna optymistycznych perspektyw.Wesoło rozmawiałam z Madzią i było świetnie. Po około godzinie byłyśmy na miejscu.Mariusz wraz z Emilem krzątali się po podwórku.Cieszył mnie ten widok.Po wyprowadzce od matki byłam bardzo optymistycznie nastawiona do świata.Po prostu chciało mi się tańczyć.
>>.<<
Po wniesieniu wszystkich rzeczy do piwnicy poszłam do kuchni.Pani Ania krzątała się po pomieszczeniu.
-Dzień dobry. Jak pachnie.
-Ach dziękuje, rozbieraj sie i myj ręce zaraz obiad.-Poszłam zrobić co trzeba.Gdy wróciłam przy stole nadal było pusto.
-Mogę w czymś pomóc?-Zapytałam Panią Anię.
-Rozstaw talerze i sztućce.- Dokładnie nakryłam do stołu i  poszłam do pokoju gdzie była Madzia.Mała siedziała na środku pokoju i bawiła się nowymi zabawkami.
-Choć umyjemy rączki.-Powiedziałam wyciągając dłoń w jej stronę.  Chwyciła mnie za palce i żwawo pomaszerowała przez kuchnię od łazienki.Gdy wróciłyśmy w kuchni nadal nikogo nie było.
-Gdzi mam?-Zapytałam Madzia patrząc na mnie swoimi wielkimi  oczami.
-Chodź  poszukamy jej.-Powiedziałam zachęcająco.-Prowadź.- Madzia podążyła ku schodom na górę, zastałyśmy Edytę w środkowym pokoju grzebiącą w półce.
-Mamooo cio łobiś?
-Miejsce w półkach dla Zuzi.-powiedziała uśmiechając się do mnie.
-Nie będę zajmować żadnych półek.-Powiedziałam stanowczo.
-Bendźeś!-Krzyknęła Madzia i tupnęła nóżką co spowodowało że straciła równowagę. Złą pałam ją w ostatniej chwili.
-Uważaj księżniczko.Dobra Edyta choć obiad.
-Zostaw Madzię idź po chłopaków.
-Ja teź idem.
-Mała jest zimno.
-Momoo!
-Nie Madzia zachorujesz pomożesz mi w porządkach.
-Dobźe.
Zeszłam na dół ubrałam się i wyszłam na dwór.Emil i Mariusz stali pod garażem paląc papierosy. Przewróciłam oczami  i poszłam do nich.
-Hej śliczna.-Powiedział Emil widząc mnie.
-Hej.Obiad jest zapraszam.-Powiedziałam obejmując go w pasie.
-Dobra dopalimy i przyjdziemy-Wtrącił Mariusz.
-Czekamy na was.
____________________________________________________________-
No i jest następny. Wiem że rzadko dodawałam postaram się poprawić. Przepraszam  tez za tą aferę z ostatnią notką. Ostatnio pisanie idzie mi strasznie wolno.Następny niebawem.

sobota, 8 października 2011

Notka

Hej! Wiem że rozdział  powinien pojawić się dzisiaj ale się nie pojawi:) Za mało komentarzy pod poprzednim.Komentujcie tamten to będzie następny:)

poniedziałek, 3 października 2011

Rozdział 5

Po śniadaniu stwierdziłam ,że  pojadę do domu po resztę rzeczy. Nie miałam najmniejszego zamiaru mieszkać tam nigdy więcej.Jednak znając moje szczęście w życiu, nie mogło być za łatwo, Emil oczywiście miał niesamowitego kaca i nie mógł mnie zawieść do Olsztyna.
-Edyta jest sprawa.-Powiedziałam po zejściu na dół.
-Co się stało?
-Chciałabym jechać do domu po rzeczy, ale Emil ma kaca i mnie nie zawiezie.Zrobisz to dla mnie?Mogę do ciebie na razie przywieść rzeczy?
-Jasne! W ogóle nie zadawaj głupich pytań, jak chcesz oddamy ci pokój.
-Oj dziękuje! Ale nie trzeba, rzeczy przetrzymam na razie w piwnicy a spać mogę gdziekolwiek.Jakbyś jeszcze mogła pożyczyć mi wojskową torbę Mariusza?
-No pewnie, leć ubierz się ja ubiorę Madzie i jedziemy.
-Spoko.-Szybko pobiegłam do pokoju na górę,Emil spał na kanapie.Spojrzałam na  mojego śpiącego anioła po czym rzuciłam się do torby.Wyciągnęłam dużą szarą bluzę i leginsy. W dużej rudej torebce wyszukałam notes i starannie nakreśliłam dwa zdania:
"Emil, pojechałam z Edytą po rzeczy do domu.Niedługo wrócę czuj się jak u siebie.
                                                                                                 Buziaki
                                                                                                                Zuza:*"
Złożyłam kartkę i położyłam ją  na poduszce na której spałam i zbiegłam na dół.Założyłam rude skórzane kozaki, kurtkę i czapkę. Wzięłam ubraną różowy kombinezon Madzię, wzięłam  kluczyki do samochodu Mariusza i Edyty i wyszłam na dwór.Zeszłam po schodach i poszłam z Madzią do auta które otworzyłam za pomocą guzika.Wsadziłam małą do fotelika na tylnym siedzeniu, zamknęłam drzwi i wsiadłam z drugiej strony.Nie lubię siedzieć z tył ale cóż , Madzia musi mieć kogoś przy sobie.Zdjęłam jej czapeczkę i rozsunęłam kurtkę żeby nie było jej za gorąco.Po chwili wsiadła Edyta rzucając na przednie siedzenie "podróżna" torbę Madzi i dużą wojskową torbę Mariusza. Wyciągnęła rękę po klucze a ja je jej wręczyłam. Na widok niedużego misia z serduszkiem przyczepionego do kluczy zachciało mi się śmiać- to ja ulepiłam tego misia z modeliny. Ruszyłyśmy, w głośnikach zabrzmiała piosenka Bruno Marsa-"Just The Way You Are"uśmiechnęłam się szeroko i zaczęłam ją nucić, spojrzałam na Madzię patrzyła na mnie swoimi wielkimi piwnymi oczami śmiejąc się.Złapałam ją za rączkę i zaczęłam z nią"tańczyć" .
Po około pół godziny jazdy Madzia zasnęła.
-Edyta wyłącz to, mała śpi.-Szepnęłam podnosząc  się i opierając na brzegu przedniego siedzenia.Wykonała moje polecenie.
-Co masz zamiar robić dalej?-Zapytała.
-Co masz na myśli?
-No wiecznie przecież nie  możesz trzymać swoich rzeczy u mnie w piwnicy.  Jak chcesz zamieszkaj z nami.Liceum możesz skończyć tu w Krasnosielcu
-Nie wiem co będzie dalej, nie myślałam o tym,wiem tylko że nie chcę mieszka już z matką! Bardzo dziękuje za propozycję, ale nie wiem, co będzie z Emilem?Proponował mi już nie raz żebym się do niego przeniosła.Nie wiem muszę to przemyśleć.Ale przecież za miesiąc  tata wraca! W zasadzie mam klucze do jego mieszkania. Nie wiem.
- Nie pozwolę ci przeze miesiąc mieszkać u taty w mieszkaniu.Masz co prawda siedemnaście lat ale ja bym ze strachy umarła. Nie masz wyboru przez ten miesiąc mieszkasz u nas. Teraz są dwa tygodnie ferii więc w szkole przegapisz tylko dwa tygodnie.
-Dziękuje  nigdy ci tego nie zapomnę.
-W końcu jesteśmy rodziną musimy sobie pomagać. Co byś powiedziała  żeby po zabraniu twoich rzeczy, pojechały sobie na zakupy? Tak na odstresowanie.
-Jasne!
-Jak myślisz Julita będzie w domu?-Julita to moja matka.
-Jeżeli będzie to na takim kacu że nie zauważy że wróciłam, ale raczej jej nie będzie  pewnie jest u którejś ze swoich męskich dz*wek.
-Aha.-W tym momencie  Madzia się obudziła.
-Hej śliczna! Jak się spało?-Powiedziałam do aniołka.
-Dobźe.- Powiedziała uśmiechając się, jak na dziecko mające zaledwie piętnaście miesięcy to mówi dość dużo  i rozumie wszystko co się dzieje dookoła.
-Cieszę się. Wiesz co?Pojedziemy na zakupy!-Uśmiechnęła się tylko.Wyjrzałam przez okno, zaraz będziemy u mnie w domu, a właściwie w domu Julity.Założyłam Madzi czapkę i zasunęłam jej kurtkę, sama też naciągnęłam czapkę na uszy i wyszukałam klucze w mojej przepastnej torbie. Zatrzymałyśmy się na wyjątkowo odśnieżonym podjeździe, wysiadłam z auta wzięłam torbę Mariusza i  śmiało otworzyłam furtkę, Edyta z Madzią szły za mną.Nacisnęłam klamkę o drzwi które lekko ustąpiły.Gdy weszłam od środka zaniemówiłam. Wokoło było pełno puszek po piwie i butelek po wódce. W salonie matka miziała się z jakimś gostkiem, szybko pobiegłam na górę zęby nie musieć tego oglądać.Wyciągnęłam zza obrazka wiszącego koło moich drzwi klucz i je otworzyłam. Rozłożyłam torbę Mariusza i opróżniłam do niej całą zawartość biurka i szafki nocnej.Z niedużej garderoby wyciągnęłam wszystkie torby i walizki. Załadowałam je pozostałymi ciuchami.Do plecaka z gimnazjum wrzuciłam najpierw moją poszewkę na pościel od taty potem rzuciłam na to wszystkie moje figurki  i przykryłam jaśkiem.Pakowanie skończyłam po około godzinie.
_________________________________________________________________________________
Hej! Wiem że miałam dodać w sobotę ale laptop mi się popsuł. Mam nadzieję że wam się podoba. Liczę na komentarze. Na blogu pojawiła się ankieta bardzo proszę abyście wzięli w niej udział.

sobota, 24 września 2011

Rozdział 4

Około północy, Szymon i Marzena musieli jechać do domu. Więc na dole zostali tylko Mariusz, Damian no i oczywiście Emil.Stwierdziłyśmy z Edytą ,że można by już zakończyć tę imprezę.Madzia dawno spała, oczywiście ja ją uśpiłam.Odkąd tata wyjechał na misje ja zastępowałam go we wszystkich obowiązkach chrzestnego.
-Dobra Zuza idziemy ich ogarnąć?-Zapytała Edyta , Paulina z godzinę temu poszła spać ze swoim synkiem Maksem.
-Jasne ale może to być trudne-Stwierdziłam.-My byśmy nie dały rady?-Zaśmiałyśmy się  obie. Jeszcze przed wejściem na schody zadała mi zaskakujące pytanie.
-Co dostałaś od Emila na urodziny?
-Bilet na koncert Justina Biebera, właściwie dwa bilety on jedzie ze mną, Emil jest wyjątkowy, jaki inny chłopak poszedłby ze mną na koncert Justina Biebera?
-No masz rację.A jak długo jesteście razem?
-Jutro minie osiem miesięcy.
-To sporo. Jak on reaguje na alkohol?-Od razu zrozumiałam aluzję.
-Pamiętasz z kim on pije, prawda?Jak się z nimi piję to najtwardsi odpadają.-Zaśmiałam się.
-No w sumie racja.-Powiedziała.-Ale przystojny to on jest muszę przyznać.
-No ba, bo mój.-Rozmowa dobiegła końca gdy znalazłyśmy się na korytarzu słysząc śmiech Mariusza i Emila.Szybko weszłyśmy do pokoju i zobaczyłyśmy chłopaków opierających się o siebie i pękających ze śmiechu patrząc na leżącego na ziemi Damiana.
-No dobrze chłopcy koniec zabawy, spać.-Powiedziała pewna siebie Edyta.
-Tak mamo.-Wybełkotał Mariusz śmiejąc się.
-Dobra Zuza idź pościel sobie łóżko a ja ich ogarnę.-Jak kazała tak zrobiłam.Nie bywałam tu często ale i tak wiedziałam co gdzie jest.Wyciągnęłam pościel i rozłożyłam łóżko.Gdy położyłam kołdrę usłyszałam cichy pomruk, to Madzia się obudziła.Po cichu weszłam do sypialni Edyty i Mariusza. Na palcach zbliżyłam się do łóżeczka Madzi i natrafiłam na jej wielkie złote oczka, które rozglądały się rozumnie dookoła.
-Mała za wcześnie na jedzenie.-Szepnęłam.Przypomniało mi się  jak Edyta mówiła, że mała ma tak że budzi się ale nie trzeba jej ruszać to zaśnie z powrotem.Po cichu oddaliłam się od łóżeczka i zeszłam na dół gdzie Edyta prowadziła Mariusza w stronę schodów.
-Gdzie Emil?
-W łazience.
-Dzięki-Wyminęłam ich zgrabnie wcześniej wymieniając długie spojrzenie z Mariuszem i szeroko się uśmiechając.Oparłam się o drzwi łazienki i zapukałam lekko.
-Kochanie długo jeszcze?
-Zuza jak ten jednorożec się na mnie gapi to ja się krępuje.-Omal nie pękłam ze śmiechu słysząc to.
-On nic ci nie zrobi-Powiedziałam spokojnie.
-No ok spróbuję.- Usłyszałam po czym rozległ się dźwięk spuszczania wody.Odsunęłam się od drzwi i w tym momencie się otworzyły.Złapałam Emila i zaprowadziłam na górę.Zdjęłam mu  bluzę i bluzkę, ściągnęłam spodnie i skarpetki tym sposobem stał przede mną młody bóg w samych bokserkach. Pchnęłam go lekko na łóżko i przykryłam kołdrą.  On tylko coś tam mamrotał i jakimś jednorożcu. Przewróciłam oczami, rozwiesiłam jego ubrania i ze spodni wyjęłam klucze do auta.Zbiegłam po cichy ze schodów włożyłam kurtkę Emila i moje buty. Wyszłam na dwór.Z samochodu wzięłam moją walizkę i fajki Emila. Wiedziałam że pierwszą rzeczą po pocałowaniu mnie będzie chęć zapalenia papierosa zawsze tak miał na kacu.Zamknęłam auto i weszłam do domu. Schowałam papierosy do kieszeni bluzy nie chcę musieć tłumaczyć się Edycie. Najciszej jak to możliwe weszłam z walizką po schodach.Gdy znalazłam się w pokoju wyszukałam pidżamę i przebrałam się.Zgasiłam światło i weszłam pod kołdrę, przytuliłam się do umięśnionego torsu Emila i zasnęłam.
          ***
Obudziły mnie delikatne pocałunki w całą twarz .Otworzyłam oczy, rozejrzałam się leżałam opleciona silnymi ramionami.Uniosłam oczy i ujrzałam młodego boga!
-Witaj słońce.-Powiedział słodkim głosem.-Jak się spało?
-Cudownie!Z tobą zawsze śpi się dobrze! Jak się czujesz?
-Mogło być lepiej ale nie jest najgorzej. Muszę przyznać Mariusz, Szymon i Damian to twardzi zawodnicy.Jak się tu znalazłem? Mocno musiałaś się ze mną szarpać?
-Nie, grzecznie wszedłeś po schodach i dałeś się rozebrać.Mówiłeś coś o jakimś jednorożcu ale to tyle.
-Wiesz co maleńka?
-Co?
-Kocham cię najmocniej na świecie,i  każdego kto choćby tknie cię bez twojej zgody lub stanie nam na drodze do szczęścia zabije własnymi rękami.-Po tym wyznaniu złapał moją twarz i namiętnie pocałował. Odwzajemniłam pocałunek, nie wiem w którym momencie leżałam już na jego umięśnionym ciele. Usłyszałam znaczące chrząknięcie, uniosłam oczy i zobaczyłam w progu Edytę z Madzią na rękach.
-Schodźcie na dół zaraz śniadanie.
-Dobrze.-Powiedziałam czerwieniąc się.-Zostaw nam Madzie a sama idź rób śniadanie.
-No dobrze.-Zeszłam z Emila i  wzięłam Madzię.Posadziłam ją Emilowi na brzuchu a on zaczął z nią rozmawiać.Ten obrazek był tak rozkoszny że aż zrobiłam im zdjęcie.
________________________________________________________________________________
No i jest następny. Nudny jak cholera! Mam do was prośbę czy mogli byście polecić znajomym mój blog? Jeżeli to nie problem byłabym bardzo wdzięczna.Macie pytania to zapraszam tu.. Do zobaczenia za tydzień.

sobota, 17 września 2011

Rozdział 3

Udało mi się nawet otrzymać zgodę na pozostanie Emila na noc u Edyty.
-Na noc?-Zapytał gdy oddałam mu telefon.
-Nie jestem pewna czy dam radę sama zasnąć.-Uśmiechnęłam się słodko.
-Skoro tak stawiasz sprawę to nie mam wyboru.-Powiedział śmiejąc się, w ramach podziękowania podniosłam się w fotelu i ucałowałam go w policzek, tylko uśmiechną się usatysfakcjonowany.
-Dlaczego uciekłaś z domu?-Zapytał poważniejąc.
-A jak sądzisz?-Zapytałam z ironiczną miną.
-Matka.-Nie  było to pytanie tylko stwierdzanie  faktu.
-Tak-Potwierdziłam jego obserwacje.Przed oczami  staną mi wciąż żywy obraz matki, tego jak miała do mnie pretensje o nic właściwie. Po policzku popłynęła mi pojedyncza łza, Emil nic nie mówił wiedział że jak dojdę do siebie to wszystko mu opowiem.Analizowałam w myślach każdy jej ruch, każde słowo, wszystko od nowa było jaka cios prosto w serce.Opuściłam zasłonkę chroniącą przed słońcem i przejrzałam się w lusterku, nie było źle mogło być gorzej. Przeczesałam palcami moje rude włosy u nieco je ułożyłam.
-Jak wyglądam?-Zapytałam Emila patrząc w jego stronę.
-Jak zawsze pięknie.-Powiedział spoglądając na  mnie przelotnie w końcu prowadził. Wywróciłam oczami.
-Przesadzasz!-Powiedziałam śmiejąc się.
-Nie, ja swoje wiem.-Uśmiechną się błogo.
-Skręć, w ,prawo-Powiedziałam głosem nawigacji- Cztery ,kilometry ,prosto.
Emil tylko się roześmiał ale  wykonał polecenie.Po chwili byliśmy w wiosce, jeszcze tylko kilometr przez las i jesteśmy na miejscu.Zawsze lubiłam dom Edyty, stał tak na uboczu, w lesie mogłam się schować jak odczułabym taką potrzebę.Jak tata jeszcze z nami był często tu bywaliśmy,ale potem rodzice się rozwiedli, tata wyjechał a matka się zesz*aciła. Edyta jest w końcu zoną Mariusza-brata mojego ojca który jest chrzestnym ich rocznej córeczki Magdy.
-No ok, jesteśmy.-Powiedział Emil, wiedział że to tu , byliśmy tu razem na roczku Magdy, bo mojego taty już nie było, w sumie było to trzy miesiące temu.Ostatni raz spojżałałam w lusterko i poprawiłam włosy.Otworzyłam drzwi i wysiadłam prosto w wielką zaspę.
-Emil! Ratunku!-Jednak gdy zobaczył mnie po pas śniegu dostał nagłego ataku śmiechu, aby się opanował ulepiłam piękną śnieżkę i rzuciłam mu prosto w głowę, wyglądał rozkosznie z włosami całymi w białym puchu.
-Pomóż mi!-Krzyknęłam krztusząc się ze śmiechu.Podszedł do mnie, pomógł mi się wydostać i namiętnie pocałował, gdy skończyliśmy lekko go pchnęłam a on niczego się nie spodziewając wylądował plecami w zaspę, teraz to ja pękałam ze śmiechu. Emil szybko wydostał się z zaspy, otrzepał spodnie i złapał mnie za rękę i poprowadził po ku drzwiom. Zastukałam lekko  i nacisnęłam klamkę, rozebrałam się a Emil poszedł w moje ślady.Przeszliśmy przez ciemny korytarz mijając drzwi do łazienki  dalej były schody i drzwi do piwnicy.Doszliśmy do kuchni, zapukałam w  framugę drzwi i weszłam ciągnąc Emila za rękę.
-Dzień dobry-Przywitaliśmy się równocześnie.
-Hej Zuza- odpowiedziała mama Edyty.
-Pamięta pani mojego chłopaka?
-Emil tak?
-Zgadza się.-Powiedziałam z uśmiechem.-Gdzie Edyta?
-Na górze z Marzena i Pauliną bawią się z Madzią..-Jak są dziewczyny to znaczy że jest Dawid i Szymon, czyli piją, to dobrze Emil się z nimi napije bo ze ma przy ludziach niestety nie da rady.
-Dobrze to my do nich pójdziemy.-Znów szliśmy ciemnym korytarzem, otworzyłam drzwi prowadzące na schody Emil oczywiście mnie przepuścił.Szybko weszliśmy na górę, wszystkie cztery siedziały w środkowym pokoju, Edyta z Marzeną na kanapie, Paulina na fotelu a Madzia bawiła się klockami na podłodze.
-Hej dziewczyny.-Przywitałam się.-Pamiętacie Emila?
-Jasne-Powiedziały Paulina i Marzena.
-Wchodźcie-Powiedziała Edyta, ucałowałam każdą w policzek, no oprócz Madzi ona dostała buziaka w czoło.Emil nadal stał na progu, dałam mu znać ręka żeby podszedł.Usiedliśmy na podłodze przy kaloryferze który przyjemnie grzała w plecy.
-Co tam?-Zapytała Edyta-Emil na dole moi szwagrowie z moim mężem spożywają. masz skończone osiemnaście lat prawda?
-Tak miesiąc temu miałem urodziny.
-To fajnie, a właśnie Zuza najlepszego!Dziś kończysz siedemnaście lat!
-Tak,pójdę z Emilem i przy okazji przywitam się z chłopakami.
-Spoko-Złapałam Emila za rękę i zeszliśmy na dół gdy zamknęłam drzwi zostałam zaskoczona namiętnym pocałunkiem.
-Jeszcze raz wszystkiego najlepszego mała.
-Nie taka mała jesteś ode mnie tylko rok starszy
-Wiek to tylko liczba.
-Na pewno chcesz z nimi pić?
-No pewnie.
-Tylko nie upij się za bardzo-Powiedziałam z troską w głosie.-Dobrze postaram sie.-Złapałam chłopaka za rękę i poprowadziłam do pokoju.
-Hej Wiewióra!-Przywitał sie Mariusz, zawsze tak na mnie mówił.
-Dobry.-Powiedziałam do wszystkich.-Pamiętacie Emila?
-Spożywasz?-Zapytał Damian mąż Pauliny.
-Tak ,osiemnaście lat skończone.
-Dobra ja spadam-powiedziałam i poszłam na górę.
-Teraz to on nie będzie w stanie odjechać-Skwitowała Marzena-Musisz go przenocować-Zwróciła się do Edyty.
-Tylko macie być grzeczni bo śpicie razem.-Powiedziała śmiejąc się do mnie.
-Obiecuje-Powiedziałam podnosząc dwa palce do góry.
______________________
No i jest nowy. Długo nie dodawałam, mam nadzieją ze będziecie komentować, teraz postaram się dodawać częściej.Mam nadzieję ze będziecie komentować. Całuję:*

środa, 17 sierpnia 2011

Rozdział 2

Do domu wróciłam około dziesiątej, Emil odprowadził mnie oczywiście pod same drzwi, żegnaliśmy się długo i namiętnie.Gdy skończyliśmy powiedziałam jeszcze:
-Do jutra słońce.-I weszłam do domu. Gdzie czekała już na mnie matka, oczywiście od kąt tylko weszłam coś jej nie pasowało.
-Gdzie byłaś?!-Darła się.
-Tak mamo, mi też miło cię widzieć.-Odpowiedziałam spokojnie.
-Nie pyskuj!Dlaczego nie wyniosłaś śmieci?
-Mamo a dlaczego ty nie zrobiłaś zakupów?Nie zapłaciłaś za prąd i wodę? Nie wróciłaś wieczorem do  domu? Powtarzam ci po raz setny, jestem twoją córką a nie niewolnicą więc przestań mnie tak traktować!
-Pewnie znów miziałaś się z tym swoim Emilkiem, ty mu się za bardzo dajesz. -Kontynuowała jakbym nic nie mówiła.Teraz już nie wytrzymałam.
-Ja się daje Emilowi? A ty z iloma facetami dymała się w tym tygodniu?!Mam dosyć! Rozumniesz?!Wyprowadzam się, i nie waż się mi zakazywać!-Wykrzyczałam i poszłam na górę do swojego pokoju.Wyciągnęłam z pod łóżka dużą walizkę i po prostu  wrzuciłam do niej wszystkie ciuchy jakie miałam, zresztą wszystko co miałam  kupił  mi tata przed jego służbowym wyjazdem z Polski do Iraku, dorzuciłam jeszcze laptopa, kosmetyki i mojego ulubionego miśka od Emila. Zniosłam walizkę na dół, ubrałam się, wzięłam torbę, klucze i wyszłam trzaskając drzwiami. Matka jakoś się tym nie przejęła, gadała przez telefon z jednym z tych swoich frajerów którzy za sex zrobią dla niej wszystko.No ale to jej życie i nic mi do tego.Wyciągnęłam z torby komórkę i zadzwoniłam do Emila, opowiedziałam mu wszystko co i jak powiedział tylko: "Czekaj". Nie miałam najmniejszej ochoty zrealizować jego polecenia, doskonale wiedziałam gdzie chcę się teraz znaleźć, tyle ze nie doszłabym tam o własnych nogach potrzebny był mi samochód.Chciałam jechać do miejscowości położonej pięćdziesiąt kilometrów od Ostrołęki- mojego rodzinnego miasta.Szłam ciągnąc za sobą walizkę . Po chwili z piskiem opon zatrzymał się obok mnie sportowy samochód, wiedziałam że to Emil przyjechał po mnie autem ojca, gdyby nie wiedział że mam ze sobą walizkę pewnie przyjechałby motorem, chociaż ja nie lubiłam jak jezdził   nim zimą, za bardzo się o niego bałam.Obeszłam auto po drodze wkładając walizkę do bagażnika.
-Hej gwiazdko.-Usłyszałam gdy wsiadałam do samochodu.
-Hej słońce-Powiedziałam i pocałowałam Emila w policzek.
-To gdzie jedziemy?-Zapytał, chociaż po tonie jego głosu i wyrazie twarzy było widać że wie gdzie chce jechać.
-Zawieziesz mnie tam?-Zapytałam słodkim głosem.
-Jasne mała.-Powiedział szeroko się uśmiechając.
-Dziękuje-Powiedziałam po czym włączyłam radio, leciała piosenka Avril Lavigne-When you-re gone. Uwielbiałam tę piosenkę. Osunęłam się  się w fotelu i zaczęłam myśleć o  tym jak było pięknie przed rozwodem rodziców, wyjazdem taty, zeszmaceniem się mamy.Wyjęłam z torby mój kalendarzyk i zaczęłam liczyć dni, jeszcze tylko trzydzieści dwa dni i przeprowadzę się do taty i znów będzie tak jak dawniej, no oprócz tego ze nie będzie z  nami mamy.Schowałam kalendarz do torby i wyjęłam telefon, wybrałam numer do Edyty i wcisnęłam zieloną słuchawkę.Po kilku sygnałach usłyszałam:
-Hej Zuza dawno nie dzwoniłaś, co tam u ciebie?
-Cześć, bo widzisz jakby wyprowadziłam się z domu, mogłabym u ciebie zanocować przynajmniej dopóki nie wymyślę co dalej.
-Jasne masz jak tu przyjechać?
-Tak mój chłopak właśnie mnie wiezie.
-Aha. Masz może ochotę na kawę?  Wstawię wodę.
-Jasne dla mnie kawa to o każdej porze.
- A twój chłopak się napije?
-Emil napijesz się kawy?-Tylko skiną głową.
-Emil chętnie zostanie.
-Dobra czekam na was.
-No do zobaczenia.
-Jesteś zmuszony zostać trochę dłużej.-Powiedziałam po skończonej rozmowie.
-Jasne chętnie, tylko zadzwoń do mojego ojca żeby się nie martwił.-Powiedział podając mi telefon.Znalałam właściwy numer, i przedstawiłam sytuację, tata Emila oczywiście się zgodził.

wtorek, 16 sierpnia 2011

Rozdział 1

"Zuza czekam w parku:*" to była treść SMS-a od Emila. Spojrzałam na zegarek, dochodziła siódma,czego on ode mnie chce o te porze? No nic, zwlokłam się z łóżka i poszłam do łazienki wciąć prysznic i wykonać resztę porannych czynności. Wróciłam  do pokoju i założyłam grube jeansy -rurki oczywiście innych nie noszę, t-shirt i gruby sweter w końcu mamy ferie i minus dwadzieścia stopni.Gdy wychodziłam z pokoju wzięłam telefon, portfel ,słuchawki przekraczając próg spojrzałam na plakat Justina i  mimowolnie się uśmiechnęłam. Zeszłam na dół,  matki już nie było, oczywiście w lodówce nie było nic do żarcia, czyli muszę zrobić zakupy.Założyłam kurtkę, czapkę szali i rękawiczki, po czym wciągnęłam kozaki.Zamknęłam dom i wyszłam. Do parku miałam dosłowni rzut beretem. Więc po pięciu minutach byłam na miejscu.Emila widziałam z daleka siedział na "naszej ławce" i uśmiechał się do mnie. Podeszłam do niego z uśmiechem. gdy byłam już blisko wstał i mnie namiętnie pocałował.
-Hej mała tęskniłem.-wyszeptał mi do ucha gdy rzuciłam mu się na szyje.
-Słońce nie widzieliśmy się tylko przez jeden dzień.
-Wiem ale to i tak długo.Mam coś dla ciebie.Zamknij oczy.-Zrobiłam jak kazał, poczułam że łapie mnie za nadgarstek i kładzie mi na dłoni jakiś karton.-No możesz otworzyć.
Zrobiłam jak kazał i na ręku zobaczyłam dwa bilety.
-Co to jest?-zapytałam nieco zszokowana.
-Bilety na koncert Biebera.
-CO! To dla mnie! Ale gdzie? Kiedy?Jak?
-W Londynie, tak dla ciebie, za tydzień, mój ojciec jedzie tam w niedziele, pomyślałem że się ucieszysz.
-Ucieszysz to za mało powiedziane! Dziękuje jesteś najlepszy.-Powiedziałam i rzuciłam mu się na szyję.
-Nie przesadzaj-Powiedział i pocałował mnie w usta.-Jest jeszcze kwestia tego czy twoja mama się zgodzi.
-Dla niej to będzie tylko radość, brak mnie przez cały tydzień? Jestem ciekawa ile facetów przewali się przez nasz dom w trakcie mojej nieobecności.
-Oj mała, jak chcesz to przeprowadź się do mnie.
-Wiesz że to kusząca propozycja ale jak bym się do ciebie przeprowadziła to ona by tam zginęła.
-W sumie racja.Idziemy na pizze?
-Jasne bardzo chętnie.Jak namówiłeś ojca żeby wziął nas ze sobą?
-Nie było trudno, i tak miałem jechać z nim a ty będziesz moją osobą towarzyszącą.
-A z kąt wziąłeś kasę na bilety?
-Dziś twoje urodziny. To mój prezent.
-No racja dziś moje urodziny. Zapomniałam to pewnie przez te wybryki matki, czasem zachowuje się jak dziecko, które muszę niańczyć.
-Oj kochanie, tak mi cię żal. A może ja przeprowadzę się do ciebie?
-Wiesz że nawet ostatnio sama o tym myślałam? Ale nie zgodzili by się.Twoi rodzice są zbyt odpowiedzialni żeby pozwolić ci mieszkać z moją matką pd jednym dachem jeszcze by cię zgwałciła i tyle-powiedziałam śmiejąc się
-Zabawne. No w sumie masz racje za chiny nie pozwolą mi się przeprowadzić.-Właśnie dochodziliśmy do pizzerii. Weszliśmy do środka ,zajęliśmy stolik i zamówiliśmy.
___________________________________________________
To tyle jest pierwszy rozdział nowego bloga. Mam nadzieję ze wam się spodoba i czekam na  komentarze.