poniedziałek, 30 kwietnia 2012

Rozdział 11

Po tych słowach serce mi stanęło. W jednej sekundzie miałam w głowie milion scenariuszy tego co mogło stać się tacie, ktoś mógł wysadzić ich centrum, mogli wjechać na minę, mógł ukąsić  go wąż albo skorpion.
-Co się stało?-Zapytałam pół przytomna.-Czy tata z tego wyjdzie?.-Przed oczami staną mi widok trumny niesionej przez żołnierzy.
-Tata? Twojemu tacie nic nie jest.-Wtedy wszystkie emocje opadły i popłynęły falą łez radości.Odruchowo wciągnęłam telefon i wybrałam numer od taty.Po kilku sygnałach usłyszałam w słuchawce twardy męski głos.
 -Halo?
-Hej tato! Jak się trzymasz?-Zapytałam, lubię rozmawiać z tatą zawsze dodaje mi wtedy otuchy.
-Hej słonko. Ja dobrze a ty jak sobie z tym radzisz?-W jego głosie słyszałam troskę.
-Z czym?-po chwili uświadomiłam sobie ze Edyta miała dla mnie złą wiadomość.Zatkała mnie.-To ty nic nie wiesz? Twoja matka nie żyje.Gdzie ty jesteś że nic nie wiesz?
-U Edyty i... Mariusza-Więcej nie byłam w stanie z siebie wykrzesać.Edyta widząc że z mojej rozmowy z tatą nic więcej nie będzie podeszła do mnie i zabrała mi telefon.
-Halo?No hej, ja się nią zajmę.A ty się trzymaj.-Powiedziała do słuchawki, po czym wysłuchawszy krótkiej odpowiedzi oddała mi telefon.
-Chodź wszystko ci opowiem.-Powiedziała posępnym głosem i wyciągnęła do mnie rękę.Złapałam ją i ruszyłyśmy do salonu.Po policzkach spływały mi świeże łzy.Mimo tego co mama wyprawiała ostatnimi czasy ja dokładnie pamiętałam jaka była kiedyś.Opłakiwałam tą kobietę którą byłą kiedyś.Usiadłyśmy z Edytą na skórzanej kanapie, przykryłam się kocem który na niej leżał, zrobiło mi się nagle bardzo zimno.
-Rozmawiałam z ludźmi ze szpitala , mój numer dostali od babci, spodziewała się że u mnie jesteś.-Pokiwałam głową ze zrozumieniem. Z babcią też miałam dobry kontakt , to znaczy z babcią od strony taty. Rodzice mamy nie żyją od dwóch lat. Zginęli w wypadku samochodowym, dla mamy to był wielki cios, rok później rozwiedli się z tatą.
-Twoja mama zginęła pod autobusem.-Powiedziała delikatnie.-Była pod wpływem alkoholu. Wbiegła na ulicę pod koła.Długo ja reanimowano.Niestety doznała złamania kości czaszki i wylewu krwi do mózgu. Poza tym mocne uderzenie spowodowało trwałą kontuzję kręgosłupa.
-Muszę tam jechać.-Powiedziałam przez łzy
-W szpitalu powiedzą ci to samo co ja.Moim zdaniem powinnaś jechać teraz z Emilem po jego rzeczy. Potrzebne ci będzie jego towarzystwo.
-Masz rację.-Łzy ciekły mi po policzkach.-Co ja mam teraz zrobić?
-Może zadzwonisz do taty?Moim zdaniem powinnaś sprzedać dom.Twój tata wróci za miesiąc to wtedy z nim zamieszkasz, a póki co mieszkasz ze mną. Jak chcecie to weźcie madzie ze sobą.-Po tym jak skończyła przytuliła mnie mocno.-Wszystko się ułoży zobaczysz.
-Dlaczego ona była taka  głupia?Nie powinnam wyjeżdżać z domu! Dlaczego jaj ja zostawiłam? To wszystko moja wina!-Powiedziałam i wybuchnęłam szlochem.Edyta złapała mnie za ramiona i powiedziała:
-Julita była dorosła! Nie mogłaś jej wiecznie pilnować, to nie twoja wina.
-Moja jakbym została w domu nic złego by się nie stało.-Obwiniałam się przez łzy.
-Przestań! Jak miało się coś stać to i tak by się stało.Julita robiła wszystko żeby to się tak skończyło. Ja wiem, ze jest ci ciężko . Ale pomyśl ze tam gdzie teraz jest jest wolna od tego całego świństwa z jakim miała tu do czynienia.
-Dobra już się ogarniam.Idę do Emila.-Do oczu wciąż napływały mi świeże łzy.Ale starałam się je powstrzymać. Podeszłam pod drzwi łazienki w środku nikogo nie było.Szybko wbiegłam po schodach. Emil właśnie zakładał bluzę. Gdy zobaczył mnie cała zapłakaną oniemiał.Podszedł do mnie,złapał w tali i mocno przytulił.Wiedział, ze w końcu wszystko mu opowiem. Usiadł na fotelu i jednocześnie posadził mnie sobie na kolanach. Wtuliłam mu się w ramie i płakałam , Emil mocno mnie przytulał i głaskał po plecach co jakiś czas całując w czoło. Po jakimś czasie oderwałam się od niego. Wstałam i spojrzałam w lustro na łóżkiem, wyglądałam jak upiór.
-Kochanie pójdę do łazienki, a potem jedziemy. Nie zabieramy Madzi przetłumacz jej to jakoś.-Wydukałam jeszcze trochę szlochając. Emil wstał i złapał mnie za rękę. Razem zeszliśmy na dół. Ja poszłam do toalety a Emil do salonu do Madzi. Wzięłam mleczko do demakijażu i dokładnie się zmyłam. Gdy wyszłam Emil srał już gotowy do wyjścia. Szybko wciągnęłam kozaki za kolana i założyłam beżowy płaszcz. Na szyję założyłam komin i wzięłam torebką. Emil chyba trafnie wytłumaczył Madzi ze nie może z nami jechać bo nie narzekała, przynajmniej nie było nic słychać. Poszliśmy do samochodu i wsiedliśmy. Rozsiadłam się w fotelu i patrzyłam przez okno.Gdy odjechaliśmy kawałek od domu powiedziałam do Emila.
-Kochanie wziąłeś papierosy?-Paliłam rzadko, tylko gdy stało się coś naprawdę złego.Podął mi je bez słowa.Wyciągnęłam jednego wraz z zapalniczką. Zaciągnęłam się mocno i wypuściłam dym z ust.Odkręciłam szybę żeby nie zasmrodzić całego samochodu.Dopaliłam papierosa i wyrzuciłam niedopałek przez okno. Zaczerpnęłam z rozkoszą świeżego powietrza i zakręciłam szybę.Potrzebowałam odprężenia, jakiejś dzikiej imprezy z litrami alkoholu.Pewnie wydaje się to dziwne, przed niespełna pół godziny dowiedziałam się że moja matka alkoholiczka nie żyje, a teraz sama  chciałam się upić.jednak po tym wszystkim co matka wyprawiała  przez ostatnie miesiące, byłam jakaś obojętna na to co się stało.Pierwszy szok już miną. Edyta miała rację, moja matka ostatnio robiła wszystko żeby ze sobą skończyć.Miałam świadomość że łzy i rozpacz nie zmienią obecnej sytuacji, nie cofną czasu.Podczas ostatnich miesięcy ja stopniowo traciłam matkę, pewnie dlatego aż tak mocno nie uderzyło mnie to co się stało. Po prostu ostatnio ja już nie miałam matki,miałam tyrana który ciągle coś od ode mnie chciał sam nie dając nic. Potrzebowałam odprężenia. Wygrzebałam telefon z toby i napisałam SMS-a do Pati.
"Dzika impreza co ty na to?" i wcisnęłam wyślij. Po chwili na ekranie mojego Black Berry pojawiła się informacja o nowej wiadomości. Otworzyłam ja z uśmiechem, jakby ktoś mnie teraz zobaczył pomyślał by że postradałam zmysły albo jeszcze coś gorszego.Ale ja się po prostu uwolniłam. Los odebrał mi matkę która sama odsuwała się ode mnie stając mi się zupełnie obca. Jakbym dostałą wiadomość o śmierci mamy kilka miesięcy temu zalewałabym się teraz łzami. Dzięki temu co ona wyprawiała ostatnio stałam się silniejsza- to zawdzięczam ostatnim miesiącom z matką. Wykruszała się z mojego serca stopniowo, ostatecznie gdy pojechałam po rzeczy a ona nawet nie próbowała mnie zatrzymać  , cicho liczyłam że jednak tak zrobi. No cóż przeliczyłam się.
_______________________________________
Przepraszam za lekkie opóźnienie ale wczorajszy dzień był strasznie zabiegany. No cóż liczę na komentarze. Trzymajcie się ;)

1 komentarz: